Prądy gruntowe
Autor: Andrew Hall
W poprzednich rozdziałach Oka cyklonu, patrzyliśmy na wyładowania powierzchniowe i formy krajobrazu, jakie one tworzą. Wyładowania powierzchniowe ziemia-ziemia uformowały koryta rzek, spękały ląd wybuchami łuku elektrycznego, zbudowały góry lub rozpyliły je oraz indukowały wiatry elektryczne, biorące udział w globalnej burzy plazmowej na naszej starożytnej planecie.
Omawialiśmy, jak wyładowania powierzchniowe pasują do opisów mitycznych smoków. Jak muszą powstawać z prądu przemiennego, nałożonego na prąd stały który zmusza go do podążania za powierzchniowym polem elektrycznym Ziemi, torując sobie drogę wybuchami, w miarę narastania i późniejszej relaksacji częstotliwości rezonansowej, rozwidlając się w w wyładowaniach reakcyjnych.
Pole elektryczne pochodzi z nagromadzenia się ładunków na powierzchniach kontynentów, spowodowanego pojemnością elektryczną płyt kontynentalnych. Omawialiśmy, jak takie wyładowania emanują spod skorupy Ziemi poprzez kontynentalne pola frędzlowe (krawędziowe). Pojemność wymaga, aby analogiczny ładunek gromadził się również po przeciwnej stronie płyty, powodując różnicę potencjałów.
Nie oznacza to, że jedna strona płyty kontynentalnej jest cała dodatnia, a druga ujemna. Jonizacja materiału generuje plazmę, która z definicji jest mieszanką ładunków dodatnich i ujemnych. Ale plazma potrafi się sama organizować, tworząc obszary o wyższej koncentracji, z dodatnim lub ujemnym wypadkowym ładunkiem, otoczone przez powłoki słabszej plazmy. Spójne struktury ewoluują pod wpływem przepływu fal energii o różnych częstotliwościach, formując wzorce kompresji i rozprężenia na wzór cymatyki fal dźwiękowych.
Potencjały oscylują pomiędzy obszarami wysokiej intensywności, powodując czasami skoki do ekstremalnych poziomów od harmonicznych sprzężeń zwrotnych i konstruktywnych interferencji na sposób obwodów, zwanych w elektronice RLC. To te skoki powodują snopy iskier. Omówmy teraz podbrzusze Ameryki Północnej, będące ich źródłem, i to, co możemy z tego wywnioskować na temat jego formacji.
Trzymając się protokołu serii Oko cyklonu, posłużymy się ziemską geologią, Jowiszem i fraktalnym samopodobieństwem dyfuzji ładunku jako naszym żywym laboratorium dowodowym.
Uskok San Andreas
Jak omawialiśmy w poprzednich rozdziałach, kanały rzeczne przylegają do uskoków, będących pęknięciami w Ziemi, powodowanymi intensywnym ciepłem, ciśnieniem i wyczerpania ładunku uderzeniem łuku z wyładowania powierzchniowego. Są to dosłownie tropy smoków. Ale nie każdy smok znaczy swoją drogę korytem rzeki. W niektórych miejscach wyładowania powierzchniowe utworzyły uskoki, które potem zostały pogrzebane lub w inny sposób oddzielone od działu wodnego, więc nie płyną w nich rzeki. Jedną z takich bestii jest San Andreas.
Powstał on w tym samym wydarzeniu, które utworzyło rzekę Kolorado: reaktywnym wyładowaniu o częstotliwości rezonansowej, który wysyłało na północny zachód włókna prądu indukcyjnego, podczas gdy prąd główny włókna Kolorado skręcał 90° na wschód, ku Płaskowyżowi Kolorado.
Włókno to jest systemem uskoku San Andreas, rozciągającym się od Zatoki Kalifornijskiej, wzdłuż zachodniego wybrzeża kontynentu, do płyty Juan de Fuca. Uskok podąża ściśle za częścią krawędzi płyt tektonicznych, otaczającą Pacyfik i znaną jako „Pierścień Ognia”.
Oznacza to, że San Andreas jest wynikiem odgałęzienia powierzchniowego włókna wyładowania Kolorado, wyindukowanego wzdłuż krawędzi płyty. Odgałęzienie to stanowiło obwód równoległy z odgałęzieniem rzeki Kolorado, tworząc równoległy obwód LRC. Obwody takie mają charakterystyczną zdolność do wzmacniania częstotliwości do momentu powstania częstotliwości rezonansowej i wyładowania reakcyjnego, co widać wzdłuż rzeki Kolorado. Nie wszystkie smoki są obwodami równoległymi, więc system Kolorado/San Andreas ma pewne wyjątkowe cechy i może być unikalny, przynajmniej na Ziemi.
Fakt, że San Andreas jest włóknem prądowym, dokonującym wyładowań na swojej drodze, można zademonstrować na przykładzie żywego smoka w akcji. Oczywiście, chodzi o Jowisza, gdzie działa obecnie podobny obwód.
W odpowiedzi na gromadzenia się ładunku pod powierzchnią, pojemność wymusza lustrzaną reakcję na powierzchni kontynentu oraz w atmosferze. Zatem krajobraz i atmosfera będą odzwierciedlać prądy gruntowe. Powyższy obrazek podłużnego owalu układu burzowego Jowisza prezentowałem już wcześniej, w rozdziale 7, jako analogię sztormu, który utworzył San Joaquin Valley w Kalifornii, oraz pobliskie łańcuchy górskie, w tym Sierra Nevada. Czerwona linia podąża (mniej więcej) za analogiem uskoku San Andreas pod chmurami Jowisza o tej samej geometrii. Następnie przechodzi do długich, cienkich, ciemnych włókien, tworzących w chmurach kształty krzywików.
Innymi, widzimy tu smoka z lotu ptaka, jako strumień wiatru z naładowanej plazmy, stworzony przez indukcję wzdłuż ścieżki prądu gruntowego. Ma on identyczną drogę przez układ burzowy jak San Andreas dzięki fraktalnej symetrii zjawiska dyfuzji ładunku w podobnych obwodach.
Dwa podobne obwody utworzą podobne wzorce dyfuzji ładunku. Nigdy takie same, ale podobne, jak odciski palców lub płatki śniegu. Oba obwody utworzą ścieżki prądu z pojemnością i induktancją, które tworzą samo-podobne wzory dyfuzyjne w formie pogody i wyładowań. Różnica w rozmiarze pomiędzy Jowiszem a Ziemią nie ma znaczenia. Wszystkie te procesy są skalowalne. A różnice w chemii są niewiele znaczące, ponieważ wzory są wynikiem dyfuzji ładunku, regulowanej przez obwód. Obwód dyktuje zachowaniem plazmy i i tym samym reakcji chemicznych. Można by powiedzieć, że obwód tworzy sam siebie, jak ręka Eschera, która rysuje rękę, która z kolei rysuje tamtą.
Skoro rozważamy Jowisza, oznacza to, że istnieją na nim prądy gruntowe, które tworzą geometrię obwodów podobną do określonych prądów gruntowych na Ziemi. Mamy zero dowodów obserwacyjnych na istnienie odpowiednika „gruntu” na Jowiszu, ale dowodami na istnienie na nim prądów gruntowych są kształty i zachowanie się chmur. Pojemność pomiędzy gruntem a atmosferą dyktuje istnienie prądów gruntowych, produkujących samo-podobne burze w sprzężeniu zwrotnym z prądami w atmosferze.
Dlaczego Ziemia i Jowisz powinny posiadać podobne w geometrii obwody elektryczne wewnątrz swojej skorupy, może się wydawać szaloną zbieżnością, o ile akceptujemy konsensus naukowy na formowanie się planet. Zatem tego nie robimy.
Planety powstają jako krople i bąble wypluwane z większych planet lub gwiazd. Krople i bąble są fraktalnymi jednostkami, kształtowanymi wiązaniami elektrycznymi – napięciem powierzchniowym, czyli sferyczną pojemnością. Nie powinno dziwić, że złożone, fraktalne bańki będą mieć również złożone, fraktalne cechy powierzchni.
Fraktale, będąc samo-podobnymi, a planety, będące wszędzie kroplami i bąblami, powinny wszystkie wykazywać podobne cechy. Ale nie zobaczycie tych podobieństw, jeżeli będzie cie je kategoryzować i analizować jako struktury stałe lub gazowe, lub struktury termodynamiczne czy chemiczne lub ciała grawitacyjne, wywołane falistą czasoprzestrzenią. Ma to sens tylko wtedy, gdy rozpatrujesz je jako obwody. Wówczas nie tylko ma to sens, lecz również prowadzi do prawdziwej, użytecznej wiedzy, ukazując zarówno na Ziemi jak i Jowiszu niemal identyczne, fraktalne symetrie.
Gruntowe prądy wirowe
Obecność uskoku San Andreas również zdradza, że brzegi płyt kryją prądy podpowierzchniowe, czyli telluryczne, spowodowane akumulacją ładunku pod płytą w polu frędzlowym wzdłuż krawędzi płyty. Spojrzymy teraz na dowody na ten podpowierzchniowy prąd. Nie widzimy, co jest pod płytą, ale możemy poczynić pewne założenia w oparciu o cechy powierzchni.
Wiemy, że podpowierzchniowe prądy pod wpływem oporu w gruncie generują ciepło, więc powinniśmy spodziewać się skoncentrowanych tam wulkanów i aktywności sejsmicznej. Tak oto mamy:
Ładunek gromadzi się wewnątrz i poniżej płyt kontynentalnych, ponieważ stanowią one barierę dielektryka na drodze energii wpływających i wypływających z Ziemi. Gdy ładunek gromadzi się pod płytą, migruje i koncentruj się na ich krawędziach. Powodem jest pole frędzlowe na krawędzi płyty. Przejście z grubszej płyty kontynentalnej na cieńszą płytę oceaniczną, lub dowolne pęknięcie w płycie, powoduje pole frędzlowe, zapewniające lepsze przewodzenie dla stłamszonego, próbującego uciec spod płyty ładunku.
Jednakże potencjał wciąż będzie dostatecznie duży, aby wytworzyć iskrę zamykającą przerwę pomiędzy w polu frędzlowym. W międzyczasie pole to kumuluje ładunek. Pod wpływem ziemskich pól elektrycznych i magnetycznych, na obrzeżach płyt kontynentalnych, wzdłuż pól frędzlowych indukują się włókna prądowe, tworząc obwód. Powinniście zauważyć, że granice płyt łączą się w nieprzerywane pęte obwodów.
Jednym z lepiej ilustrujących to przykładów jest płyta karaibska, czy też, precyzyjniej, karaibska prąd wirowy.
Pętla karaibska
Dno Morza Karaibskiego wykazuje głębokie rowy, równoległe do łańcuchów wysp, nawet na zakrętach. Łańcuchy wysp wulkanicznych i rowy oceaniczne są magnetycznym wyrazem podpowierzchniowych prądów. Wyspy wulkaniczne występują z jednej strony prądu, a głębokie rowy z drugiej.
Podziemny prąd nie tworzy wulkanów i rowów w sposób bezpośredni. Są one skutkiem prądów wirowych w polu magnetycznym o kształcie cewki, otaczającym prąd główny. Myślcie o tym jak o podziemnym prądzie Birkelanda, gdzie obecne w ziemi żelazo wzmacnia pola magnetyczne i jego prądy wirowe. Zjawisko to opisuje prawo Lenza, będące szczególnym przypadkiem prawa indukcji Faradaya.
Powierzchniowe dowody na prąd pierścieniowy pod Morzem Karaibskim.
Aby powstały prądy wirowe, zgodnie z prawem Lenza, sam przewodnik musi być w ruchu względem pola magnetycznego Ziemi, generując helikalne prądy wirowe w polu otaczającym współosiowo ruchomy przewodnik.
Z uwagi na opór materiału, w którym powstają, prądy wirowe generują ciepło. Formują się wokół ruchomego przewodnika, topiąc otaczającą je skałę i tworząc komory magmowe. Siła Lorentza, czyli efekt ciągnięcia przez przewodnik poruszający się w polu magnetycznym, będąca reakcją magnetyczną o przeciwnym kierunku, z jednej strony wypycha wulkany a z drugiej wciąga skorupę do komory stopionej magmy, tworząc rowy.
Nie ma tu namacalnego przewodnika, w rodzaju miedzianego przewodu, ale istnieje ruch włókna prądowego, które porusza się w odpowiedzi na siły elektromagnetyczne, wypalając i wytapiając sobie drogę przez skorupę.
Wiedząc, że wyspy znajdują się po wewnętrznej stronie rowu, zasada prawej ręki mówi nam, że podczas kształtowania się płyty karaibskiej, prąd pętlowy płyną w kierunku zgodnym ze wskazówkami zegara.
Przemieszczanie się prądu pogłębiło również dno morskie, nagarniając je na swojej drodze w niewulkaniczne wyspy, wspomagając się niewyobrażalnymi tsunami. Gwałtowności tych wydarzeń nie da się przejaskrawić.
Podobne prądy pętlowe można odnaleźć na cyplu Ameryki Południowej i w archipelagu Indonezji.
Dowód na ruch prądu widać również w sinusoidalnej krzywiźnie rowów i łańcuchów wysp. Zauważmy, że tam, gdzie na obrazku włókno schodzi na południe, jego rozpęd wzmacnia prądy wirowe, podgrzewając skorupę i tworząc łańcuch wysp kubańskich wzdłuż krzywej w kształcie „S”, zanim ustalił się na prostej linii na wysokości Jamajki.
Lateral movement – ruch boczny. Secondary Loop Current – prąd pętli pobocznej.
Jedną z prawdopodobnych przyczyn, dla których pętle prądowe robią te boczne ruchy, jest to, że strony prądu płyną w przeciwnych kierunkach, a polaryzacja magnetyczna współosiowych prądów wirowych jest przeciwna, przez co się one przyciągają, zacieśniając pętlę jak kat stryczek. Przyciąganie magnetyczne natrafia w końcu na odpychanie pola elektrycznego, utrzymując prąd w równowadze na równoległych torach. Na czubku pętli akumuluje się ładunek o największej gęstości, więc nawet mimo, że obszar ten poruszał się najmniej, jego wysoki potencjał wypalił elegancki łuk wulkanów.
Ładunek ma tendencję do gromadzenia się w obszarach o największej krzywiźnie, co przekłada się na intensywniejsze pole elektryczne w tych miejscach.
Sinusoidalne kształty pokazują, jak gęstość ładunku rozchodzi się falami podłużnymi przez poruszające się włókna, gdy natrafia na opór. Dzieje się podobne do tego, jak rozchodzi się naprężenie i kompresja w stalowej sprężynie. Tworzy to krzywą sinusoidalną. Tworzy to krzywą sinusoidalną, z największą aktywnością ilością wulkanów, rowów i pogłębienia, wzmacniając indukcję magnetyczną prądów wirowych. Najgłębsze rowy wskazują, gdzie prądy osiągają równowagę elektromagnetyczną a pęd spada nagle do zera.
Tego typu boczne ruchy prądów można odnaleźć na całym świecie. Zmiany pędu w prądzie produkuje w oceanach rozpoznawalne łuki głębokich depresji i łańcuchów wulkanicznych. Na lądach – jeziora, łańcuchy górskie, rzeki, wulkany i grupy maarów układają się w podobne wzory.
Miejsce, gdzie pętla karaibska łączy się z Pierścieniem Ognia, nazywane jest „potrójnym złączem”. Potrójne złączenia występują na granicach płyt. Na przykład, potrójne złącze Rivera znajduje się tam, gdzie płyta Rivera styka się z płytą wschodniego Pacyfiku. Potrójne złącza są znanymi hotspotami aktywności sejsmicznej i wulkanicznej oraz anomalii magnetycznych.
Ponieważ potrójne złączenia występują też wzdłuż płyty Ameryki Północnej, nasuwa się pytanie: czy pod płytami są tam połączenia pętli prądowych?
Północnoamerykańska pętla prądowa
Przeanalizujmy Amerykę Północną. Pierścień Ognia jest oczywistą ścieżką prądu podpowierzchniowego, ponieważ tworzy linię wulkanów od Alaski po Amerykę Środkową.
Istnieją trzy inne główne linie wewnątrz obszaru Ameryki Północnej. Superwulkan Yellowstone jest jednym z końców zakrzywionej linii wulkanów, tworzącej część doliny rzeki Snake w południowym Idaho.
Występowanie ryolitu: Yellowstone – młodsze na wschód, Wysokie Równiny Lawowe – młodsze na zachód.
Na południu mamy łańcuch pól wulkanicznych, zwany Jemez Lineament. rozciąga się on przekątnie od pola wulkanicznego Pinacate w Sonorze, w Meksyku, na północny wschód przez Arizonę, do granicy pomiędzy Kolorado a Nowym Meksykiem.
Jest on przecięty z północnego zachodu na południowy wschód przez linię wulkanów, która obejmuje San Francisco Peaks oraz wulkany Uinkaret na północnej krawędzi Wielkiego Kanionu.
Po nałożeniu to wszytko na jedną mapę, powstaje wzór sugerujący pętlę prądową pod Ameryką Północną. Linie wulkanów Jemez i San Francisco Peaks tworzą niemal prosty krzyż, zestawiony symetrycznie przez płaskowyż Kolorado od Yellowstone i równoległy do Pierścienia Ognia.
Pas Jemez wskazuje bezpośrednio na mikropłytę Gwadelupy na południowym zachodzie oraz łuk Wielkich Jezior na północnym wschodzie.
Pętla zdaje się okrążać Wielkie Jeziora i zawracać do Czarnych wzgórz południowej Dakoty, będących punktem przegięcia. Stamtąd biegnie prosto przez Yellowstone w kierunku płyty Juan de Fuca.
Posiada podobny kształt oraz wielkość do karaibskiej pętli prądowej, mając jednak podstawę szerszą od czubka.
Podobniej, jak w pętli karaibskiej, na czubku znajduje się zauważalna depresja. W tym przypadku są to Wielkie Jeziora, jednak leżą one po wewnętrznej stronie pętli, podczas gdy w pętli karaibskiej rowy leżą na zewnątrz.
Tam, gdzie pętla karaibska posiada wyspy wulkaniczne po wewnętrznej stronie swojej krzywizny, pętla północnoamerykańska posiada maary (zobacz: Maary Pinacate, części 1 i 2), rodzaj okrągłych wulkanicznych kraterów, ułożonych w serie po zewnętrznej stronie pętli.
Maary są wulkanami powstałymi od wybuchów pary i innych gazów, zamiast lawy i popiołu.Mniejsze formacje tego typu są znane jako leje krasowe i kominy z brekcji. Wszystkie one są formami diatrem i często wydobywa się z nich uran i metale szlachetne, które pozostają wewnątrz tuby po eksplozji. Powierzchniowym efektem zamiast stożka żużlu jest krater, zwykle wypełniony wodą.
Wnioski są takie, że prąd pętlowy przepływa pod warstwami wodonośnymi, które wybuchają parą, tworząc maary. To zaś, że ślady wulkaniczne są po zewnętrznej stronie pętli, a depresje po wewnętrznej, oznacza, że prąd krąży z północy na południe – przeciwnie do pętli karaibskiej.
Kształt Wielkich Jezior, szczególnie jeziora Superior, ukazuje sinusoidalny kształt ruchu prądu gruntowego. Wygląda na to, że prąd zawężał się lub kiwał na południe, dopóki południowa odnoga nie zrównała się z Jemez Lineament.
Rys wulkan Yellowstone jest półkolem i również wydaje się pochodzić z ruchu prądu gruntowego. W tym przypadku, ruch byłby na północ mikro-płyty Monterrey do trójnika Juan de Fuca. Jeżeli tak, poszarzałoby to podstawę pętli, z punktem przegięcia w rejonie Czarnych Wzgórz południowej Dakoty.
Jak myśli Ziemia
Struktura elektryczna tych małych pętli prądowych oraz ich złączeń z większymi pętlami pokroju Pierścienia Ognia, stanowi obwód zwany wzmacniaczem operacyjnym. Wzmacniacz taki jest pętlą prądową, ma jednak jedną szczególną cechę: podłączenie prądu stałego, wzmacniające prąd wyjściowy względem wejściowego nawet setki tysięcy razy. Można nim więc manipulować dodatkowym elementem – opornością, induktancją i pojemnością w różnych konfiguracjach – robiąc wszelkie rodzaje sztuczek.
Ze wzmacniacza operacyjnego można zrobić oscylator, wzmacniacz lub inwerter. Są one centralnymi elementami elektroniki, jak stary kalkulator Hewlet-Packard, używany na uczelni do zaawansowanej matematyki. Wzmacniacze operacyjne dodają, odejmują, mnożą i dzielą sygnał wejściowy, aby dać odpowiednią odpowiedź na wyjściu.
Jak zatem Natura wstawia prąd stały do pętli? Piorunem. Pioruny zrzucają do gruntu impulsy prądu stałego. W środowisku, jakie badamy, pioruny waliły bez przerwy. Były dość długotrwałe i potężne, aby napędzać naddźwiękowe wiatry i materię, budując góry, takie jak Czarne Wzgórza południowej Dakoty, które są punktem zgięcia pętli.
Patrząc od punktu zgięcia, Yellowstone leży w linii z popiorunowymi wzgórzami Sacajawea Peak oraz Black Hills, wzdłuż trasy podziemnego prądu.
Jeżeli wzmacniacz operacyjny potrzebuje „strzału” prądu stałego, Natura organizuje się, gromadząc burzę, która pluje piorunami w odpowiednią płytę, spełniając tym samym wymagania fraktala. Ręce Eschera.
Nie będę omawiał szczegółów działania wzmacniaczy operacyjnych. Napisano o tym mnóstwo książek. Istnieje jedna warta omówienia cecha, jaką z pewnością mają. Poprawnie skonfigurowany mostek pomiędzy potrójnym złączem doświadcza niskiego, niemal zerowego prądu w porównaniu z prądem poza złączeniem oraz wewnątrz pętli. Odpowiada to obszarowi „mostka” Pierścienia Ognia pomiędzy trójnikiem Mendocino mikro-płytą Gwadelupy, gdzie istnieje zaledwie kilka z rzadka rozrzuconych wulkanów.
W porównaniu z Górami Kaskadowymi, Olympic Mountains lub obfitością wulkanów w Meksyku, tylko Mt Shasta, Lassen, Mammoth i kilka anemicznych wypływów lawy pokrywa obszar mostka. Względnie mała gęstość i wielkość wulkanów jest dowodem na prąd był tu ograniczony, zupełnie jak we wzmacniaczu operacyjnym.
Rupert Sheldrake, słuchasz?
Ale większą sprawą jest to, że cała Ziemia jest komputerem. To jedyny wniosek, gdy mamy wszędzie wzmacniacze operacyjne, przełączające i odcinające prąd. Ziemia pracuje jak spójny obwód. Jest on składową większego obwodu, ze Słońcem w centrum. A w sobie ma mniejsze obwody, kształtujące kontynenty i pogodę.
Ale nie ma tu efektu motyla. Motyl nie wywoła tornada wiejącego 300 mil/h. To jeden z błędów logicznych współczesnej nauki, która dopuszcza abstrakcyjne i frywolne pomysły. Nie ma fluktuacji w sile sygnału odbieranego przez Ziemię z Układu Słonecznego. Ziemia jest kulą materii i energii i gdy otrzymuje więcej tej drugiej, przechowuje ją w materii. Gdy równowaga Ziemi z Układem Słonecznym oscyluje, co musi mieć miejsce, ma miejsce efekt naskórkowy, w którym powierzchnia Ziemi absorbuje i uwalnia energię. Te efekty naskórkowe to geologia i pogoda, i są one sterowane pojemnością, gdyż energia płynie pomiędzy warstwami ziemskiej materii.
Jonizacja i indukowane prądy są tego naturalnym efektem. Widzieliśmy na to fizyczne dowody. W dotychczasowych częściach nie ma nic nieprawdopodobnego czy nienaukowego. Są to rzeczy spodziewane na planecie przez fizykę, jeżeli zatrudnić odpowiedni model.
Następny rozdział będzie ostatnim z serii Oko Cyklonu. Podsumujemy wszystko i nakreślimy pewne końcowe wnioski.
Dodatkowe źródła:
Ziemia zraniona piorunem, część 1
Ziemia zraniona piorunem, część 2
Andrew Hall jest naturalnym filozofem, inżynierem i pisarzem. Ukończył University of Arizona’s Aerospace and Mechanical Engineering College. Przez 30 lat pracował w branży energetyki przemysłowej. Projektował, udzielał konsultacji, zarządzał i kierował konstrukcją i użytkowaniem niemal 2,5-gigawatowych generatorów i linii przesyłowych, w tym instalacji słonecznych oraz pobierających naturalny gaz. Ze swojego domu w Arizonie eksplorował góry, kaniony, wulkany i pustynie amerykańskiego południowego zachodu, próbując zrozumieć i przepisując na nowo interpretację Ziemi w jej poprawnym, elektrycznym kontekście. Był mówcą na konferencji EU2016, EU2017 oraz EUUK2019. Można się z nim skontaktować pod hallad1257@gmail.com lub thedailyplasma.blog.
Wyjaśnienie: Proponowana teorie są jedynie pomysłami autora, na podstawie obserwacji, doświadczeń skutków efektów udarów i hydrodynamicznych oraz dedukcji. Autor nie rości sobie, że ta metoda jest jedynym sposobem, w jaki tworzone są góry lub inne formy geologiczne.
Pomysły wyrażone w Thunderblogach niekoniecznie wyrażają poglądy T-Bolts Group Inc lub Thunderbolts ProjectTM.
Przetłumaczono z: Eye of the Storm, Part 9