Oko cyklonu, część 1

Autor: Andrew Hall

Ziemska geologia i pogoda jest wynikiem pojemności obwodu elektrycznego Ziemi. Zapomnijcie wszystkiego, co was uczono o geologii. Jak wynika z dowodów, jakie wkrótce zobaczymy, jest to najpewniej fałsz.

Uczono nas wiązać geologię z milionami lat „sił tektonicznych”, podczas gdy faktycznie jest ona wynikiem wyładowania kondensatora przez ziemską skorupę i atmosferę. Własny obwód elektryczny Ziemi galwanizuje, żłobi i kształtuje krajobraz, odciskając w nim ziemskie pole elektryczne.

Krajobraz jest pierwszym dowodem na elektryczne powstanie Ziemi – wystarczy na niego spojrzeć. W tej serii artykułów zobaczycie formacje ukształtowane elektrycznymi wiatrami. Wyzwaniem będzie uwierzenie własnym oczom i wzięcie na serio teorii, która soi za tym, co zobaczymy.

Poniższe obrazy to tylko zajawki. Wyjaśnienie i nawet jeszcze mocniejsze dowody będą wymagały wyjaśnień – w sumie wielu artykułów. Ale najpierw rzućmy okiem na tą misę i łańcuchy górskie i zastanówmy się, co je uformowało.

Wyglądają, jak gdyby krajobraz potraktowano palnikiem, czyż nie? Są tu jednolite wzory przepływu w formie koncentrycznych fal – jak po użyciu palnika. Tylko spójrzcie.

Według geologicznego konsensusu naukowego, jest to zwykła zbieżność. Akceptowanym w nauce wyjaśnieniem tych płynnych krzywizn w górach i zagłębieniach, unoszenie się i opadanie terenu w taki właśnie spójny sposób wymaga nastąpienia długiego ciągu niezależnych ruchów.

Najpierw, na pewnej głębokości, całe mile pod powierzchnią, przez miliony lat gorąca i ciśnienia, muszą powstać skały. Następnie ląd musi „wyjechać” w niedowiedzionym akcie „subdukcji, która wyciąga i wynosi ląd, przez co skały wychodzą na powierzchnię jako góry a pomiędzy powstają zagłębienia.

Skały muszą być wypychane przez uskoki, spowodowane trzęsieniami ziemi. Podczas tych brutalnych zmagań, wielkie kawały skał pozostawały w większości nietknięte, z jakiegoś powodu zawsze kończąc w formacji pionowych lub poziomych półek skał osadowych o jednakowym nachyleniu. Potem większość musiałaby ulec erozji, ziarnko po ziarnku, przez miliony lat wiatrów i deszczów, pozostawiając te dziwaczne, ostre kąty.

Co istotne, po wszystkich tych chaotycznych procesach wyciągania, wynoszenia, wywracania i erozji w ciągu milionów lat, zamiast rumowiska mamy jednolity wzór równoległych grzbietów oraz owalne, okrągłe i wirowe struktury o fraktalnym samopowtarzaniu. To skłania do rozmyślań nad cudownym zbiegiem okoliczności w tym wszystkim. W jaki sposób mikstura „teorii”, tworzonych ad-hoc, na temat rzeczy nigdy nie oglądanych – prawdziwe zgadywanie – składa się na coś tak spójnego, jak te struktury? Odpowiedź brzmi – nie składa się.

Nie w elektrycznym Wszechświecie. Przypadek nie jest naukowym wyjaśnieniem w teorii EU. Forma powierzchni Ziemi daje się łatwo rozpoznać jako spójne formacje nawiewowe, utworzone wiatrem w pradawnych czasach, gdy Ziemia była w innym środowisku słonecznym. Cały proces jej powstawania będzie wyjaśniony.

Środowisko to nie było unikalne, i właśnie dlatego może być wyjaśnione. Istnieje ono dzisiaj na innej planecie Układu Słonecznego. Możemy więc spojrzeć na te zagadkowe formacje na Ziemi i zobaczyć, że te same wiatry, które je ukształtowały, są bardzo podobne do tych wiejących dzisiaj na Jowiszu.

Ziemia : Jowisz

Ziemia : Jowisz

Jowisz

Przyjrzyjmy się dobrze owym formacjom na obrazach porównawczych, ponieważ nie są jedynie podobne, lecz wręcz identyczne.

Cyklony na Jowiszu powodują gwałtowne prądy opadające, jak huragany na Ziemi, ale Jowisz jest bardziej zjonizowany, gorący i potężny. Ziemskie „kratery” są efektami takich opadających wiatrów, jakie byłyby wytworzone przez tak potężne cyklony.

Przy uważnych oględzinach, góry tworzące krawędź takich „kraterów” wykazują jasne i nieodwołalne wzory falowe udaru dźwiękowego, co opisano w serii artykułów „Wybuch łuku”. Te formacje istotnie zostały „wypalone”.

Ziemia. Żółte opisy, od lewej: Trójkątne, harmoniczne odbicia fali uderzeniowej; Rozwiew Prandtla-Meyera.

Podobieństwo form lądowych na Ziemi i chmur na Jowiszu nie jest przypadkiem. Jak pokażemy, prowadzą one do tej samej formacji elektrycznej, typowej dla planetarnych obwodów elektrycznych. Jest nią pojemność.

Trwający sztorm, zwany „Wielką Czerwoną Plamą” (ang. GRS – Great Red Spot), jest elektryczną analogią pradawnej pogody tu, na Ziemi. Są one tak podobne, że możemy wizualnie je powiązać. Dlaczego tak jest, będzie wyjaśnione w kolejnych artykułach serii „Oko cyklonu”.

Płaskowyż Kolorado

Skupmy się na Płaskowyżu Kolorado, ta wyżynna pustynia i góry w Ameryce Północnej posiadają specyficzną strukturę, dającą się łatwo zrozumieć. Jest to łatwe, gdyż było to oko burzy, gdzie występowały szczególne, dające się rozpoznać w krajobrazie, rodzaje wiatrów. Wykażemy, że jest to wynik trzech prostych procesów w obwodzie elektrycznym Ziemi:

  1. Pojemność
  2. Indukcyjność
  3. Prądy wirowe

Elektryczne burze utworzyły Wyżynę Kolorado, Góry Skaliste, Wielką Kotlinę i góry Sierra. Burze tego rodzaju, co dzisiejsze huragany i superkomórki, ale o pradawnym pochodzeniu, gdy Ziemia była w odmiennym środowisku Układu Słonecznego.

Pole elektryczne Układu Słonecznego, oddziałujące na Ziemię, było całkiem inne, powodując różnicę potencjałów między gruntem a niebem, która wykraczała poza skalę, osiągając miliardy lub kwintyliony woltów. Spowodowało to burze, które pokryły Ziemię wybuchającymi wulkanami, łukami piorunów, wiatrami i tsunami, które zmieniły oblicze planety.

Wiatry osiągały prędkość Macha, wulkany wypluwały pola lawy wielkości krajów i pokrywały Ziemię zjonizowanym pyłem. Ląd stał się naładowany elektrycznie. Z wnętrza ziemi wychodziły łuki elektryczne i szatkowały powierzchnię piorunami powierzchniowymi. Ogniska minerałów i wilgoci jonizowały się pod osadami i wypiętrzały góry na skutek prądów dryfowych w potężnym polu elektrycznym, jakiego nigdy nie doświadczyliśmy w naszych czasach.

Istnieją dowody w postaci warstw kolejnych wydarzeń. Jest jasne, że burze o różnym nasileniu z czasem powracały, tak jak obecnie. To, co utworzyło kontynenty i nawiało góry, było kulminacją wielu cykli kreacji, które pozostawiły cienką warstwę wierzchnią geologii, którą obecnie widzimy.

Geologiczna cebula musi by obierana po jednej warstwie i oglądana świeżym wzrokiem oraz z elektrycznością w warsztacie geofizycznym. Patrzymy teraz na warstwę najbardziej zewnętrzną. Dowody, że ziemskie pole geomagnetyczne wzmocniło się i „zgalwanizowało” tę warstwę, są wszędzie oczywiste, zacznijmy więc od nich i sprawdźmy, dokąd prowadzą.

Wielka Czerwona Plama jest analogią Płaskowyżu Kolorado.

Dzisiaj prowadzi to do rzutu Wielkiej Czerwonej Plamy z Jowisza na Ziemię, który ukazuje przybliżony kształt, pozycję i proporcje wielowirowego sztormu, który utworzył góry i pustynne płaskowyże Ameryki Północnej.

Burza pozostawiła na ziemi swoje ślady: zarys wiru, wewnętrzne turbulencje, pionowe i poziome strumienie wiatrów i łuki piorunów. Jak wykażę, sama jedna Wielka Czerwona Plama jest najważniejszym kluczem, jaki mamy, do zrozumienia pogody, geologii i starożytnej przeszłości Ziemi.

Zanim porównamy i wyjaśnimy cechy Wielkiej Czerwonej Plamy oraz Płaskowyżu Kolorado, przypomnijmy sobie już wcześniej pokazywane dowody na elektryczność w geologii i pogodzie. Każdy z poprzednich artykułów w kategoriach Space News lub Thunderblogs zawierał wyrażenie pradawnych sztormów, o jakich tu mówimy, i w takim kontekście należy je rozumieć.

W Wybuchu łuku [1, 2, 3] i Monoklinie oglądaliśmy trójkątne, harmoniczne formy falowe na zboczach gór, powstałe na skutek naddźwiękowych wiatrów i odbitych fal uderzeniowych.

W Maarach Pinacate [1, 2]oglądaliśmy wulkany i omawialiśmy dowody na ich źródło w wyładowaniach elektrycznych wewnątrz i pod skorupą Ziemi i jak wykwity gwałtownych erupcji tworzyły stożki żużlu na skutek dośrodkowych, wznoszących wiatrów, podobnych do udarów wiatrowych po wybuchu atomowym.

W Ziemia raniona piorunem [1, 2] patrzyliśmy na kratery, szczyty, groble i płaskowzgórza, utworzone przez piorun, oraz jak kombinacja łuków piorunów i wiejących wiatrów formowały góry.

W Rozpylanych kanionach [1, 2, 3] zobaczyliśmy, jak obciążone pyłem elektryczne wiatry osadziły płaskowyże, i jak pole elektryczne może rozprowadzać ładunek przez krajobraz i powodować jego rozpylanie.

W Letnim stosie termoelektrycznym, Tornado – model elektryczny i Elektroda natury, szukaliśmy elektrycznych modeli powstawania i zachowania się burz, piorunów i tornad.

Podejście Elektrycznej Ziemi

Każdy esej reprezentuje hipotezę na to, jak bardzo elektryczność jest powszechna w każdym ze zjawisk. Wzór jest całkiem prosty. Wpierw załóżmy, że elektryczność jest jedyną prawdziwą siłą natury. Innymi słowy, zaakceptujmy fakt, że akustyka, termodynamika, dynamika płynów, chemia – wszystkie są przejawami elektryczności, działającej w różnych stanach materii. Zignorujmy powierzchowne efekty i zidentyfikujmy wewnętrzny proces elektryczny – formy falowe i obwody elektryczne.

W każdym przypadku można odnaleźć obwód elektryczny. Efekty końcowe po prostu wpadają w swoje miejsca. W atmosferze: warstwy termiczne i konwekcja; wianie wiatrów i kondensacja; wysokie i niskie ciśnienie; wszystkie te makro-własności podążają za termoelektrycznymi właściwościami powietrza i pary wodnej w obwodzie. Tworzą one wzorce prądów plazmowych, dyfundujących w wyniku pojemności Ziemi i atmosfery.

Właściwie każde pole nauk fizycznych – fizyka jądrowa, geofizyka, dynamika płynów, termodynamika, chemia, modelowanie klimatu, nazwijcie to sami – w kluczowych kwestiach bazują na modelach matematycznych, opartych na znanych procesach elektrycznych, jak dyfuzja ładunku, harmoniki i sprzężenie zwrotne. Istnieją wspólne mianowniki, odnajdywane w spójnych cechach natury – w dowolnej skali i czasie – które konsensus naukowy arbitralnie i niezrozumiale przypisuje działaniu chaosu. „Chaos” ten nie jest ani losowy, ani arbitralny i w zasadzie prezentuje złożone wzorce, które ujawniają ich wewnętrzny, elektryczny charakter.

Aby zrozumieć fundamentalny, nie-chaotyczny elektryczny charakter Natury, musimy również rozumieć, że elektryczność jest zjawiskiem fraktalnym. Dyfuzja prądu w ośrodku, czy to plazmowym, płynnym czy stałym, przyjmuje formę fraktali harmonicznych. Zatem… ich formę można rozpoznać.

Dyfuzja ładunku, czy to w wyładowaniu o skurczu-z, jak w przypadku pioruna, czy też w częściowym wyładowaniu plazmowym, jak ogień, czy w dyfuzji w ciele stałym, jak w przypadku półprzewodników, przyjmuje postać harmonicznych, skalowalnych, fraktalnych wzorców, zgodnie z prawami klasycznej fizyki, dopóki ładunek nie zostanie zrównoważony na wiązaniach chemicznych lub atomowych. Wzorzec jest widoczny w każdej skali, od malutkich kryształów krzemu do kontynentalnych łańcuchów górskich, a poprawne rozpoznanie oraz jego przyczyny jest pierwszorzędnym dowodem elektrycznego pochodzenia.

Geologicznie, zobojętniona materia przyjmuje postać skały. Zjonizowany pył, osadzony elektrycznym wiatrem, niesie ze sobą nadmiar ładunku, który musi się albo z czymś połączyć, tworząc skałę krystaliczną, albo przemieszczać się wzdłuż pola elektrycznego w postaci prądu, dopóki nie odnajdzie miejsca do związania się i neutralizacji swojego ładunku.

Jeżeli potrzebujesz dowodu laboratoryjnego, popatrz na dowolny proces spawania, fabrykacji kryształów czy dowolnego procesu, w którym powstaje szlaka. W obecności prądu elektrycznego, skały powstają bez upływu milionów lat pod ciśnieniem i w gorącu. Elektryczność, nawet w małych prądach, może wytwarzać temperatury i ciśnienia przekraczające te na Słońcu. Odkrywki skalne, pola głazów, żyły kwarcu, żwirowe dna, omiecione stoki, trójkątne przypory, pola wulkaniczne, kaniony i koryta rzek, wszystko to wykazuje efekty elektrycznej dyfuzji i efektów towarzyszących.

Kamienne kule są dowodem na elektryczne burze. Nie powstały przez działanie grawitacji na grunt, ani nie zostały wyrzeźbione przez olbrzymów. Sfery te powstały, gdy pył został przyciągnięty do kanału wyładowania i złączony w atmosferze jak grad, czego skutkiem jest kulisty kształt. Dlaczego wydają się występować na lub w pobliżu plaż, będzie omawiane w następnych artykułach.

W atmosferze przyjmuje postać chmur. Chmury należy rozpatrywać jako powietrzne kryształy, ponieważ z elektrycznego punktu widzenia powstają tak samo, poprzez zarodkowanie, agregację i dyfuzję, które rozszerzają kondensację w atmosferze w taki sam sposób, w jaki rosną kryształy.

Wzrost ciekłych kryształów w chmurze organizuje się w obracającą się burzę na skutek pojemności w obwodzie elektrycznym Ziemi. W efekcie, Ziemia przechowuje energię, zgromadzoną w nagromadzeniach ładunku w warstwach skorupy i atmosfery. Następnie rozładowuje ją gwałtownymi wiatrami, piorunami oraz opadami. Burze są przewidywalnym efektem narastania ładunku w kondensatorze i jego wyładowania przez warstwę częściowej plazmy. Wiatry wirowe, opadające, wznoszące, chmury kowadłowe, chmury mammatus, mezocyklony i tornada, wszystkie są wyrazem naenergetyzowanej, zimnej plazmy w polu elektrycznym kondensatora.

Kanały wiatrów, rozpylania i wyładowania łukowego pokrywają się z kanałami wyładowania koronowego.

Burza spełnia wzorzec geometrii wyładowania punkt-płaszczyzna.

Ponieważ są to fraktale, powtarzają się w przewidywalny sposób wszędzie tam, gdzie obecny jest proces elektryczny, który je powoduje. To, co różni poszczególne przypadki, to elementy obwodu – impedancja, dielektryczność, napięcie, stopień jonizacji i polaryzacja plazmy. Tak, jak nie ma dwóch identycznych płatków śniegu, jednak wciąż podlegają one temu samemu wzorcowi krystalizacji, którego podstawą jest dyfuzja ładunku. Podobnie, zmienne w środowisku wprowadzają chaos, który nigdy nie daje identycznych wyników, ale procesy elektryczne, obwody i fraktale, jakie powstają, pozostają takie same i są rozpoznawalne.

Zatem wzory fraktalne powinny występować wszędzie, w tym na innych planetach. Dokładnie tak ma się rzecz z Wielką Czerwoną Plamą, ponieważ to również jest sztorm indukowany przez kondensator. W drugiej części „Oka cyklonu” zgłębimy elektryczne wiatry Jowisza i omówimy ich działanie.


Dodatkowe źródła:

Electric Universe Geology: A New Beginning | Space News

The Arc-Blasted Earth | Space News

Extraordinary Evidence of EU Geology | Space News

Electrical Volcanoes | Space News 

Electric Sun, Electric Volcanoes | Space News

Nature’s Electrode | Space News

Przebicia powierzchniowe

Wybuchający Łuk – Część 1

Wybuchający Łuk – Część 2

Wybuchający Łuk – Część 3

Monoklina

Maary Pinacate, Część 1

Maary Pinacate, Część 2

Elektroda Natury

Letni stos termoelektryczny

Tornado – model elektryczny

Ziemia zraniona piorunem, część 1

Ziemia zraniona piorunem, część 2

Rozpylane kaniony, część 1

Rozpylane kaniony, część 2

Rozpylane kaniony, część 3


Andrew Hall jest naturalnym filozofem, inżynierem i pisarzem. Ukończył University of Arizona’s Aerospace and Mechanical Engineering College. Przez 30 lat pracował w branży energetyki przemysłowej. Projektował, udzielał konsultacji, zarządzał i kierował konstrukcją i użytkowaniem niemal 2,5-gigawatowych generatorów i linii przesyłowych, w tym instalacji słonecznych oraz pobierających naturalny gaz. Ze swojego domu w Arizonie eksplorował góry, kaniony, wulkany i pustynie amerykańskiego południowego zachodu, próbując zrozumieć i przepisując na nowo interpretację Ziemi w jej poprawnym, elektrycznym kontekście. Był mówcą na konferencji EU2016 i EU2017. Można się z nim skontaktować pod hallad1257@gmail.com lub thedailyplasma.blog.

Wyjaśnienie: Proponowana teorie są jedynie pomysłami autora, na podstawie obserwacji, doświadczeń skutków efektów udarów i hydrodynamicznych oraz dedukcji. Autor nie rości sobie, że ta metoda jest jedynym sposobem, w jaki tworzone są góry lub inne formy geologiczne.

Pomysły wyrażone w Thunderblogach niekoniecznie wyrażają poglądy T-Bolts Group Inc lub Thunderbolts ProjectTM.


Przetłumaczono z: Eye of the Storm, Part 1

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *