Mars – planeta tysiąca tajemnic – część 1

Nasz niebieski sąsiad – planeta Mars. Astronomowie określili go kiedyś jako od dawna jałowy i geologicznie martwy świat. Jednak od czasu przybycia na nią sond w latach 60-tych, planeta ta dla nas ożyła. Nie ukazała nam jednak nieaktywnego i zużytego krajobrazu. Niemnie jednak planetolodzy kontynuowali stosowanie w stosunku do niej koncepcji geologicznych, opartych na ich zrozumieniu Ziemi i Księżyca. Widzieli jedynie wulkany i erozję, ruchy powierzchni i zapadliska, a wszystko to okraszone okazjonalnymi impaktami ciał z kosmosu, na przestrzeni miliardów lat. Jaka siła wywołała ostro zakończone wyżłobienia i depresje po całej powierzchni Marsa, która wygląda tak, jakby z nieba zstąpiła ogromna kielnia i wybrała grunt na ogromną głębokość? Od północy na południe, widzimy ogromne, przeplatające się rysy lub rowy, rozciągające się na setki mil. To nadzwyczajne, że planeta o średnicy połowę mniejszej od ziemskiej posiada kaniony, przy których wszystkie ziemskie odpowiedniki to karzełki, a góry są dużo wyższe, niż nawet Mount Everest. Dzisiaj żadna planeta, oprócz Ziemi nie przyciąga takiej uwagi, jak Mars, ale tajemnice i teoretyczne sprzeczności urosły w sposób spektakularny.

 

Mapa wysokościowa Marsa.

Przez dekady badacze zastanawiali się, dlaczego dwie półkule Marsa wyglądają, jakby powstały w różnych światach. Półkula południowa jest zdominowana przez kratery, a północna ma tylko z rzadka rozproszone kratery. Zauważmy też kontrastującą grubość skorupy obu półkul. Cienką skorupę na północy, i dużo grubszą na południu. Dlaczego planeta, ewoluująca w izolacji, wykazuje tak znaczną dychotomię? Wygląda to tak, jakby jakaś nieznana siła wydrążyła północną skorupę na mile w głąb.

 

Wykres grubości skorupy Marsa wzdłuż południka.

Usunięcie materiału skalnego z całej półkuli wymaga siły zewnętrznej względem Marsa, działającej na planetę. Ale gdy mowa o zewnętrznych zdarzeniach, naukowa konwencja ma do zaoferowania tylko jedno: losowe kolizje. Czy planetoida lub duża asteroida, uderzywszy w Marsa, mogła usunąć miliony mil sześciennych skorupy? Miażdżące zderzenie jest wszystkim, na co pozwala ta teoria. Ale jak wyglądałaby historia Marsa, gdyby uwzględnić zdarzenia elektryczne? Zdarzenia na skalę wystarczającą, aby wyrzeźbić powierzchnię Czerwonej Planety od bieguna do bieguna.

Valles Marineris

Spośród wszystkich enigmatycznych formacji w Układzie Słonecznym, chyba żadna nie powoduje tak wielkiego zdumienia jak Valles Marineris. Największy znany kanion na planecie lub księżycu. Głęboki system rowów, który rozciąga się na jedną trzecią obwodu planety. Jest setki razy większy od Wielkiego Kanionu. Sięgałby od San Fransisco poza Nowy Jork. Wcześniejsze teorie planetarne nigdy nie przewidywały takich rozpadlin na małej planecie. Jaka naturalna siła wyrzeźbiła tą kolosalną przepaść?

 

Kanion Valles Marineris.

Wraz z przybyciem nad Marsa sond Mariner, naukowcy z NASA pomyśleli, że rozpadlinę tą wyrzeźbiła erozja wodna, chociaż nic nawet trochę podobnego nie zostało dokonane przez wodę na Ziemi, najbardziej wodnej znanej nam planecie. Każda hipoteza erozyjna musi wytłumaczyć usunięcie trzech milionów mil sześciennych materiału. Trzy miliony mil sześciennych! I to musi się gdzieś podziać.

Nie ma dowodów ani na wymycie płynem, ani na szeroki wypływ. Obecnie wiemy, że Valles Marineris sięga na większą głębokość, niż jakikolwiek przewidywany kanał odpływowy. A dopływy, wyobrażane sobie przez niektórych, okazały się dokładnie wyciętymi niszami i przysadzistymi depresjami. Nie są połączone, aby móc zasilać strumienie.

Jedna z części Valles Marineris szczególnie podkreśla nasz pogląd. Planetolodzy zdają sobie sprawę, że Kanion Hebes, dużo większy od Wielkiego Kanionu, jest integralną częścią Valles Marineris. Przyznają również, że z pewnością nie został wyrzeźbiony przez wodę.

Kanion Hebes: duży kanion w kompleksie Valles Marineris, nie posiadający absolutnie żadnego wpływu lub odpływu na powierzchni.

– John Adams, NASA

 

Kanion Hebes.

Równie nieakceptowalne jest sugerowanie, że masywny keson Valles Marineris z jego powtarzającą się morfologią warstwowych ścian, spowodowany został przez osuwiska. Powierzchnia nie została rozdarta, została wyżłobiona, a szczegółowe obrazy wskazują na usunięcie materiału wzdłuż całej długości rozpadliny – proces wyraźnie zilustrowany przez solidnie obrobione tak zwane dopływy, aż do ich okrągłych, wyraźnie wyciętych zakończeń.

 

Zakończenia tzw dopływów Valles Marineris.

Cokolwiek uformowało kompleks kanionu, nie zaprzestało na marginesie głównego kanału, lecz dodało nieregularne kratery oraz łańcuchy kraterów, powierzchniowe rowki i wyżłobienia. Nie można więc uniknąć pytania: Czy jest coś znanego dzisiejszej nauce, co mogłoby odpowiadać za niezwykły charakter Valles Marineris?

 

Poboczne kanały i kratery Valles Marineris.

Pochodzenie Valles Marineris pozostaje nieznane.

– raport NASA

Istnieje wyjaśnienie dobrze znane nauce, chociaż nigdy nie weszło do leksykonu geologów. To piorun. W laboratorium plazmowym jego potęga została zademonstrowana w eksperymentach z wyładowaniami elektrycznymi. Ale jego formą nieznaną obecnej konwencjonalnej nauce jest kosmiczny piorun.

Błyskotliwy inżynier Ralph Juergens pierwszy zasugerował dekady temu, że kosmiczny piorun wyrzeźbił Valles Marineris. Korzystając z bardziej aktualnych danych, elektryczny teoretyk Wallace Thornhill powrócił do tej niezwykłej możliwości. Tak, hipoteza elektryczna deprymuje wielu naukowców, lecz jest to jedyna hipoteza, którą można sprawdzić bezpośrednimi obserwacjami.

 

Ślad pozostawiony przez łuk elektryczny w kawałku mokrego drewna.

Wyładowanie elektryczne dostarcza bezpośrednie i kompletne wyjaśnienie Valles Marineris. Tak zwane dopływy kanionu zostały wycięte drugorzędnymi odnogami błyskawicy. Jest to typowa sygnatura łuku elektrycznego, gdy wycina sobie kanał w powierzchni.

 

Szrama po wyładowaniu elektrycznym w izolatorze.

Powyższe zdjęcie przedstawia ślad po wyładowaniu, pozostawiony w izolatorze. Zauważmy szczególnie sieć drugorzędnych odnóg po lewej; doskonały odpowiednik zachodniego krańca Valles Marineris. Długo utrzymywano, że ten nadzwyczajny region Marsa jest wynikiem podniesienia, popękania i rozstąpienia się powierzchni. I z odległości, faktycznie wygląda jak pęknięcia. Ale przy bliższym spojrzeniu, obstawanie przy tej interpretacji jest wręcz irracjonalne. Materiał został wyraźnie wybrany, dokładnie tak, jak w wyładowaniu w izolatorze.

 

Zachodnia część Valles Marineris – widok ogólny i duże zbliżenie.

Dostępne obecnie dowody domagają się nowej perspektywy, szerszego pola widzenia.

W interpretacji Thornhilla wyładowanie przyjęło formę plazmoidu, podobnego do plazmoidu, z którego formuje się galaktyka spiralna. Na swojej stronie internetowej, Thornhill odnotował, jak wyładowanie spiraluje w górę na wschodzie i w dół na zachodzie, efekt, który całkiem dobrze widać na mapie wysokościowej na jego stronie. W rzeczy samej, jeśli rozszerzymy widok, zobaczymy większy efekt. Wygląda na to, że spirala zatacza niemal kompletne [pół]kola na wschodzie i zachodzie, zawracające z powrotem do rozpadliny.

Ale istnieją różnice pomiędzy północnym a południowym przedłużeniem Valles Marineris. Przedłużenie północne składa się wąwozów i depresji, podczas gdy południowe z grzbietów i gór. Eksperymenty elektryczne oferują zaskakujące wyjaśnienie dla tej rozbieżności. George Christoph Lichtenberg w XVIII wieku pierwszy pokazał, że łuki elektryczne tworzą sieć wąwozów na ujemnie naładowanej powierzchni a wyniesione grzbiety na bardziej dodatnio naładowanej powierzchni. Czy może to być tak proste? …że kosmiczne wyładowanie, rzeźbiąc Valles Marineris, dzialało na dwa rejony o różnym ładunku, ujemnym na północy a dodatnim na południu? Jeżeli tak było, jedynym rozsądnym wytłumaczeniem różnicy ładunku byłaby wymiana ładunków elektrycznych pomiędzy Marsem a innymi naładowanymi ciałami w przeszłości. Jaka jest zależność między tymi zdarzeniami a dychotomią półkul, usunięciem skorupy na północy i gęste pokrycie kraterami południowej?

W interpretacji elektrycznej, brutalne wykrawanie powierzchni, w wyniku którego powstał Valles Marineris, spowodowałoby ogromny osad materiału na okolicznym terenie. I faktycznie. Widzimy, że wcześniejsze kratery w regionie są zupełnie przykryte, tylko krawędzie największych z nich wyłaniają się z głębokiego osadu.

Wygląda na to, że uwolniony materiał dryfował ku zachodowi a pokrywa osadu rozciąga się aż po wschodnią flankę wyniosłego Olympus Mons.

Meteoryty z Marsa

Pamiętajmy, że wyładowanie elektryczne o energii potrzebnej do stworzenia rozpadliny Valles Marineris wyniosłoby w przestrzeń kosmiczną ogromne ilości materiału skalnego. Większość z tych odłamków spadłaby z powrotem, zaśmiecając krajobraz Marsa. I rzeczywiście, odłamki skalne wszelkich rozmiarów, zalegające powierzchnię Marsa, od dawna są tajemnicą. Tajemnica ta jest rozwiązana przez elektryczne wydarzenia na skalę kontynentalną a nawet półkulową. Biorąc pod uwagę energię tych zdarzeń, znaczna ilość materiału skalnego z pewnością opuściłaby planetę na dobre. Co może nam to powiedzieć o powiązaniu między Marsem a Ziemią w starożytności?

Jednym z największych zaskoczeń ery kosmicznej było odkrycie, że pewne meteoryty pochodzą z planety Mars! Początkowo, większość naukowców od razu odrzuciła taki pomysł. Aby skała mogła uciec marsjańskiej grawitacji, wyobrażano sobie jedynie impakt asteroidy, wyrzucający skały w kosmos z prędkością większą, niż trzy mile na sekundę! Jest to pięć razy szybciej, niż kula w karabinie myśliwskim. Energia ta rozpyliłaby lub odparowała skałę.

Ale ostatecznie pytanie rozstrzygnęły gazy uwięzione w podejrzanym meteorycie. Zdradzały one sygnaturę atmosfery Marsa. Do 2003 roku co najmniej 30 meteorytów zidentyfikowano jako marsjańskie.

Ale jak mogło nastąpić usunięcie skały z powierzchni Marsa? Planetolodzy zaczęli wymyślać egzotyczne spekulacje, oparte na modelach matematycznych. Żaden tych naukowców nie wydawał się ciekawy, czy rozległe pole odłamków, zalegających Marsa, nie wskazuje na rozwiązanie. Nawet małe skały, widziane tu z przestrzeni kosmicznej ważyłyby tony na Ziemi.

Zaproponowaliśmy, że w dawnej epoce niestabilności planetarnej, powierzchnia Marsa została wyżłobiona na mile w głąb wyładowaniem elektrycznym, które wyrzuciło ogromne ilości skały w kosmos. Oznaczałoby to, że większość marsjańskich skał, które dosięgły Ziemi, pochodziłoby spod powierzchni i nie posiadałoby nawet atmosferycznej sygnatury planety. Nie jest więc nierozsądne spodziewać się, że Mars nie był małym, lecz największym źródłem bombardowania meteorytowego Ziemi w starożytności!

Na to pytanie istnieje zaskakująca odpowiedź dana przez starożytne świadectwa! Światowe relacje opisują apokaliptyczne wojny bogów, pełne błyskawic i spadających kamieni! Skały z kosmosu, spadające na Ziemię, nie mają powiązania z błyskawicą i grzmotem naszych czasów, ale starożytne powiązanie jest oczywiste. W różnych językach, meteoryty i egzotyczne skały nazywano grzmotowymi kamieniami lub grzmotowymi jajami, mówiąc, że spadły podczas wielkiej wojny bogów. Zdaje się, że odpowiedź leży wśród pierwszych astronomów świata. Twierdzili oni, że skały z kosmosu zostały ciśnięte przez wojowniczego boga grzmotów, planetę Mars.

Na wszystkich lądach czciciele nieba wielbili planetę Mars jako kosmiczny prototyp wojownika na Ziemi. Wydaje się, że skały, okrążające Marsa, gdy był on duży na niebie, wyglądały jak ognista świta wojowników z równie ognistym obliczem. Straszliwy Maruts, z hinduskiej literatury, pochodził od tego samego indoeuropejskiego korzenia, co łaciński Mars. Są oni synami i towarzyszami hinduskiego Rudry, „Czerwonego”, który ledwie daje się odróżnić od samego Marsa. Marutas ciskał w niebiosa, powodując wybuchy ognia, błyskawic i spadających kamieni. Babilońska tradycja astronomiczna deklaruje dokładnie to samo względem Nergala, planety Mars. Wściekłe demony, w wielkiej liczbie, biegły po jego prawicy i lewicy. Tak mówią teksty. W taki sam sposób klasyczny poeta opisał mieszkanie greckiego Aresa, rzymskiego Marsa, otoczonego tysiącem Furii. Jak horda Berserkerii czy wściekłych Walkirii, towarzyszących boskim wojownikom w archaicznej tradycji germańskiej i skandynawskiej.

 

Wizja artystyczna otoczonego gruzem Marsa, widzianego w starożytności z Ziemi.*

* Liczne dowody na to, że Mars przebywał niegdyś blisko Ziemi, przedstawiono w filmie Symbols of an Alien sky, do którego polskie napisy dostępne są tutaj.

Fobos

Od wielu lat twierdzimy, że miały miejsce katastrofalne wymiany elektryczne między Marsem a innymi planetami w bliskim zasięgu, które usunęły ogromną ilość skały, pyłu i odłamków z powierzchni Czerwonej Planety. Ale teraz, planetolodzy muszą się zmierzyć z dodatkowym wyzwaniem. Powierzchnia marsjańskiego księżyca, Fobosa, ujawnia skład chemiczny bardzo podobny do marsjańskiego. Naukowcy mówią obecnie, że Fobos nie jest przechwyconą asteroidą, jak uważano poprzednio. Nawet ten księżyc zdaje się składać z materiału, wyrzuconego z powierzchni planety.

Teoretycy wyobrażają sobie, że skalne odłamki, orbitujące Marsa po dużym impakcie, stopniowo zbiły się w obserwowany księżyc. Ale z pewnością jest bardziej prawdopodobne, że zderzenia skał na orbicie stopniowo by go starły a nie utworzyły księżyc…

 

Jeden z dwóch księżyców Marsa, Fobos.

Pomysł grawitacyjnej akrecji, następującej po impakcie meteorytowym, jest sprzeczny z widocznymi strukturami na powierzchni Fobosa. Wyobraźmy sobie kolizję, której wymagają teorie impaktowe, potrzebną do wybicia gigantycznego krateru Stickney, o średnicy 5.6 mili, co jest niemal połową średnicy Fobosa wzdłuż osi rzekomego impaktu. Mała grawitacja księżyca nigdy nie mogłaby utrzymać razem luźnego zgrupowania skał w obliczu takiego uderzenia.

Równoległe kanały i łańcuchy kraterów, biegnące we wszystkich kierunkach. Czy to zwykła zbieżność, że każda rzecz, wymagana do zlepienia materiału w sugerowany sposób została zademonstrowana w laboratorium przy pomocy łuków elektrycznych, ściskających materiał w sferyczne kształty? Ta sama siła elektryczna, która stworzyła równoległe kanały i łańcuchy kraterów.

Nie powinno nas zaskakiwać, że ciało zbite elektrycznie w sferę, będzie powodowało przyciąganie otaczającego go pyłu, utworzonego wcześniej w katastrofie, jaka dotknęła powierzchnię Marsa. Ale żadna popularna teoria nie wyjaśnia, jak Fobos uzyskał powierzchnię pokrytą warstwą pyłu i drobnych granulek, grubą na setki metrów. Nawet średniej amplitudy wibracje, spowodowane większymi impaktami, natychmiast wyrzuciłyby zebrane ziarna pyłu w przestrzeń, ze względu na niewielką grawitację.

Zraniony bóg

Dostępne dowody wskazują bezpośrednio na centralny element antycznych lęków… … na kosmiczny piorun … Starożytne historie o wielkich wojownikach na niebie, ze swoimi wściekłymi towarzyszami oraz ciskanymi kamieniami nie kończą się tutaj.

Żadna struktura na żadnym ciele w Układzie Słonecznym nie jest bardziej rozpoznawalna, niż wielka szrama Valles Marineris. I wygląda na to, że starożytni zachowali opowieść o niej. Pokryta bliznami twarz azteckiego boga Xipe, niebieski pierwowzór świętego wojownika, nie jest łatwa do zapomnienia. Wiele kultur przywołuje legendarnego wojownika lub giganta, rozpoznawalnego dzięki charakterystycznej szramie.

Ale czy ów zraniony bóg na prawdę był planetą Mars? Blizna na twarzy to imię legendarnego wojownika Czarnych Stóp, zwanego również Gwiezdnym Dzieckiem. Jego odpowiednikiem wśród szczepu Pawnee był wielki wojownik Poranna Gwiazda, nie Wenus jak mówili, lecz planeta Mars. Grecki Ares personifikował piorun jako broń, a Grecy nazywali boga jako Mars. Gdy zraniono go w bitwie, popędził do Zeusa z wrzawą tysiąca swoich wojowników, aby pokazać głęboką bliznę. W innych kulturach, wojujący bóg pojawia się na przemian jako bohater, pokonujący potwory chaosu, i jako łotrzykowaty wojownik lub ciemna moc. W hinduskim Indrze widzimy dwa aspekty archetypu wojownika, znanego z kosmicznego pioruna. O olbrzymie Ravana mówi się, że został trwale oszpecony piorunem. Greccy poeci wiedzieli, że potwór Tyfon posiadał broń błyskawic, lecz był również sam bogiem zranionym błyskawicą. To samo dotyczy giganta Enceladusa, o którym mówi się na przemian, że został raniony piorunem Zeusa, lub włócznią Ateny, co jest tym samym. Mieliśmy zatem dobry powód, aby zadać pytanie czy zraniona twarz pochodzi od zapamiętanych wydarzeń, gdy planetarni bogowie toczyli bitwy na niebie, i planeta Mars otrzymała swoją niezapomnianą ranę.


Na podstawie napisów do filmu Symbols of an Alien Sky, Episode 2 – The Lightning Scared Planet – Mars

Grafika – kadry z ww.

4 komentarze

  1. No, pewnie ogromna 😉 Dokładnych wartości jednak nie znam. A źródło zostało zasugerowane – oddziaływanie z innymi planetami podczas ich bliskich spotkań. Obecny woltaż pomiędzy Słońcem a heliopauzą to jakieś 800V. Jest to w granicach napięć przemysłowych, ale aby otrzymać energię, należy pomnożyć to przez gęstość prądu i powierzchnię, przez którą przepływa. Spece od koncepcji Elektrycznego Wszechświata skupiają się na pewnych szczegółach, jednak powstanie bardziej ogólnego modelu jest kwestią przyszłości. Zbyt mało ludzi nad tym pracuje, jak sądzę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *